piątek, 9 maja 2014

Wstęp + Rozdział I

Wstęp

Hej jestem Elle Santiago, mieszkam w Redwood. Razem z moją najlepszą przyjaciółką Samarą Morris prowadzimy biuro detektywistyczne „Detektyw(k)i”. Jestem brunetką o zielonych oczach i jasnych ustach, natomiast Sam to przykład blondynki o kręconych włosach, niebieskich oczach, oraz mocno czerwonych ustach.
-Nie uwierzysz, co mi się przytrafiło. - powiedziałam pewnego dnia do Samary.
-Hmm... No nie wiem.
-Byłam dziś w... - rozmowę przerwał nam widok tajemniczej osoby w czarnym stroju.
Stałyśmy chwilę wgapione w dziwną postać, po czym jako pierwsza odezwała się Sam:
-Czy myślisz, że to...?
-Chris? - powiedziałam przerażona.
-To on! - powiedziała z przekonaniem Sam – To na pewno jest on!
-Ale co on robi w takim stroju? - Mówiąc to, schowałyśmy się za donicę z kwiatem. - Idzie w kierunku pomieszczenia z bankomatem. Czy uważasz, że on chce...?
-Wybrać pieniądze.
-Nie. On chce je ukraść!
-Co?! - krzyknęła Samara.
-Cicho, bo nas usłyszy. - powiedziałam lekko zdenerwowana. - Musimy go śledzić.
Tak też zrobiłyśmy. Obserwując każdy jego ruch, myślałyśmy, że to jest niemożliwe, a jednak. Zauważyłyśmy nagle, że Chris biegnie ku drzwi z torbą pieniędzy, a w tle słychać alarm.
-Nie może uciec! - krzyknęłam – łapmy go!
Byłyśmy od niego szybsze, stanęłyśmy przy wejściu niczym agentki, pewne, że nie uda mu się opuścić galerii.
-Ha! Dokąd się tak spieszysz? - powiedziała pewna siebie Sam.
-Panowie, brać go. - oznajmiłam stojącym obok policjantom.
Oni wsadzili go do radiowozu i pojechali z nim na komisariat. Gdy stałyśmy i cieszyłyśmy się z sukcesu, jeden z ochroniarzy powiedział do nas:
-Dziękuję – mówił – sami nie dalibyśmy sobie rady.
-Nie ma za co. - odpowiedziała mu Samara.
-To czysta przyjemność. - dodałam.
I pomyśleć, że od tego wszystko się zaczęło.

Rozdział I

 Siedziałyśmy w naszej ulubionej kafejce. Rozmawiałyśmy i piłyśmy kawę. Była to nasza przerwa od pracy. Nagle zadzwonił telefon.
-Słucham? - powiedziała Samara, po czym włączyła głośno mówiący.
-Mówi Ashley Grand. Chciałabym zgłosić porwanie.
-Porwanie? Proszę mówić dalej. - powiedziałam zaciekawiona.
-Otóż, dzisiejszego ranka wyszłam do sklepu, by kupić coś na śniadanie. Gdy wróciłam okno w moim domu było wybite, a mojej córki nie było. Nie sądzę, żeby uciekła, dobrze się dogadywałyśmy, jednak...
-Jednak? - zerwałyśmy się.
-Jednak rozwiodłam się ze swoim mężem, a on ciągle grozi mi sądem, że przejmie opiekę nad Becky. Myślę, że to on mógłby się przyczynić do porwania.
-Zajmiemy się tym, ale musimy się spotkać. - powiedziała Sam.
-Dobrze. O 17:30 w Central Parku.
-Yhm. Do zobaczenia. - powiedziała Samara, po czym rozłączyła się.
Długo się nad tym zastanawiałyśmy. Dopadło nas lenistwo, bo siedziałyśmy i odpoczywałyśmy, a tu znowu trzeba pracować. No cóż, zdecydowałyśmy, że pomożemy tej pani. Tak jak się umówiłyśmy, o 17:30 byłyśmy na miejscu. Ta sprawa była ciekawa, bo jeżeli to nie były mąż pani Grand, a ktoś inny? Tylko kto? Nasza klientka się nieco spóźniła – czyli o 15 minut. Przynajmniej miałyśmy czas to wszystko obgadać.
-Cześć dziewczyny. Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała pani Ashley jeszcze biegnąc.
-Nic nie szkodzi. Proszę usiąść i opowiedzieć nam wszystko dokładniej.
Z tego co się dowiedziałyśmy, wywnioskowałam tyle: Pani Grand jest osobą chorą, wychodzi za mąż za niejakiego Charlesa Grand. Jej mąż uważa, że Ashley zaraz umrze, a on przejmie jej majątek. Jednak ona nie umiera, więc Charles jest zły i próbuje ją zabić, nie wiedząc, że jego żona jest w ciąży. Na świat przychodzi Becky. Pan Grand bierze rozwód z Ash. Jest sprawa w sądzie na temat opieki nad dzieckiem, która zostaje przyznana pani Grand. Kolejny powód do wściekłości. Grożenie, że Charles oznajmi w sądzie, że Ashley jest nieodpowiedzialna (nałóg, dużo imprez). Ash poprawia swoje postępowanie i chroni małej Rebecci. Porwanie.
-Spójrz. Przeanalizowałam wszystko co powiedziała pani Grand. - oznajmiłam Samarze.
-Świetnie, ale nie wiemy dokładnie, czy na pewno to mąż Ashley porwał jej córkę. - odpowiedziała mi Sam.
-Tak, masz rację. Wiem. Musimy zadzwonić do przyjaciół Becky.
-Napiszę sms'a do Ash.
Następnego dnia usiadłyśmy sobie, jak zwykle w naszej ulubionej kafejce. Obdzwoniłyśmy wszystkich przyjaciół Rebecci, ale nikt nie widział jej od czasu „porwania”. Nie miałyśmy żadnych dowodów, że to pan Grand to zrobił. Byłyśmy już zmęczone myśleniem. Szłyśmy do Sam, jednak to co zobaczyłyśmy bardzo nas zszokowało. Na ulicy leżała potrącona przez samochód dziewczyna. Bardzo podobna do Becky, aż za bardzo... to była ona. Szybko zadzwoniłyśmy do pani Grand, która przyszła jak najszybciej się dało. Rebeccę zawieziono do szpitala, niestety nie dożyła następnego dnia.
Tydzień później w wiadomościach oznajmiono, że Becky nie została potrącona przez samochód. Zacytuję: „ Charles Grand (45l.) skazany za zabójstwo Rebecci Grand (14l.). Grand skazany na 25 lat pozbawienia wolności.” Dowiedziałyśmy się przynajmniej co się stało, jednak ból pani Ashley jest nie do opisania.
Przez następne kilka dni przychodziłyśmy do Pani Grand z ciastem i kawą, która cierpiała, tak mocno, że nie wychodziła z domu. Próbowałyśmy ją pocieszać, ale to nie takie łatwe.
-Szkoda, że to się tak skończyło. - powiedziała do mnie Samara, gdy wracałyśmy do domu.
-Czasem, tak musi być. - odpowiedziałam jej ze smutkiem w głosie.


*********************************************************************************

Jeśli to przeczytałeś, napisz komentarz. Każdy komentarz zachęca mnie do dalszego pisania.